Miałam ciężkie ostatnie pół roku… Tak, mimo cukierkowych obrazków, które często wciskają nam przedsiębiorczynie w kolorowych garniturach (kolor ma moc!), w biznesie nie zawsze wszystko idzie tak, jakbyś chciała. I czasem to nawet nie jest kwestia tego, że budżet się nie spina – mój dopinał się na wszystkie guziczki i jeszcze zostawały luzy – ale gdzieś po drodze zgubiła mi się radość i sens tego, co chcę robić. I jak to robię. A że w końcu mamy listopad, miesiąc idealny na takie pogaduchy, w dzisiejszym podcaście opowiem Ci o tym, co robić, jak ukochana firma przestaje dawać radość. No to lecimy.

Dzisiejszy odcinek będzie mało cukierkowy, ale za to prawdziwy. Opowiem Ci, jak wygląda prowadzenie firmy od zaplecza, z czym mierzą się niektóre przedsiębiorczynie, dlaczego nie mówi się o wielu rzeczach wprost i w końcu: dlaczego mindset ma kluczowe znaczenie, kiedy prowadzisz firmę. Być może odnajdziesz w tym podcaście odrobinę siebie. A jeśli nie (szczęściara!) niech będzie on małą przestrogą.

Jeśli wolisz słuchać niż czytać:

FIRMA – ZACZNIJMY OD CIEMNEJ STRONY

Ale jak to, Karolina, dlaczego chcesz mówić o tym, co nie jest piękne i kolorowe? Dlaczego jako trenerka biznesu nie pokazujesz go właśnie w tej najlepszej odsłonie, dlaczego nie zachęcasz do zakładania firmy?, możesz zapytać.

Ależ zachęcam! Całym serduchem jestem za przedsiębiorczością kobiet i uważam, że powinno być nas jak najwięcej. Ale propaganda wiecznego sukcesu, wciąż uśmiechniętych kobiet, opowiadanie o tym, że firma daje tylko radość i jest wręcz oklejona watą cukrową o smaku gumy balonowej, to bzdura. A niestety wiele kobiet wciąż wierzy w to, że wystarczy 1000, 10000, milion followersów na Instagramie, by zarabiać pieniądze. I mieć szczęśliwe życie. Bo chcesz być szczęśliwa, prawda?

A potem przychodzi żyćko i uprzejmie kopie nas w dupę. Jak to, nikt nie mówił, że prowadzenie działalności to też frustracja, niepewność i walka z własnymi demonami? Ano nie mówił, bo to się nie sprzedaje. Nie jest medialne. W końcu kto chciałby oglądać wiecznie skrzywioną przedsiębiorczynię, która każdego dnia z bólem wstaje z łóżka? No właśnie.

A mimo to dziś powiem Ci coś, co się nie sprzedaje.

Prowadzenie firmy, jak każda inna czynność, wymaga pracy, skupienia, strategii, kombinowania i przekraczania własnych barier. A mówię o tym dlatego, że zbyt wiele widziałam ostatnio osób, które uwierzyły w te kolorowe obrazki, a kiedy rzeczywistość przestała spełniać oczekiwania (ba, nawet nie zaczęła), przyszło zmęczenie, załamanie i myśli w sumie chyba najbardziej destrukcyjne:  jestem beznadziejna. Nic mi w życiu nie wychodzi. Inni potrafią, a ja jestem jakimś nieudacznikiem. Nie, moja droga, nie jesteś. Po prostu nikt Ci nie powiedział, że to będzie tak wyglądało.

Ale żeby nie było tak pesymistycznie, bo jak wiesz, jestem człowiekiem czynu i uważam, że nie ma rzeczy niemożliwych – pod koniec tego odcinka powiem Ci, co robić, żeby nie wpaść w tę spiralę i podejść do prowadzenia firmy jak do fajnego projektu, a nie zabawy na karuzeli w wesołym miasteczku (jedni uwielbiają, inni – w tym ja – na sam widok dostają srogich mdłości).

FIRMA – SPEŁNIENIE MARZEŃ

Zatem, moja droga, zacznijmy w ogóle od tego, dlaczego założyłaś firmę. Dla wolności, dla większych pieniędzy, dla niezależności, dla funu, bo chciałaś być dłużej w domu z dzieckiem, bo tak – niezależnie od tego, jaki był powód, przypomnij go sobie teraz. A najlepiej zapisz na kartce, powieś na tablicy nad biurkiem i często do niego wracaj.

Bo początki to często jest radość, entuzjazm, podekscytowanie. Sama pamiętam te przyjemne dreszcze, kiedy w końcu zaczęłam prowadzić firmę. W głowie miałam pełno marzeń, planów, wytyczone cele, ścieżkę do nich. To naprawdę fajne uczucie i warto je sobie przypominać jak najczęściej, zwłaszcza gdy potykasz się na drodze i zaczynasz trochę wątpić, czy na pewno obrałaś właściwą ścieżkę. Może jednak trzeba było zacisnąć zęby i wrócić na etat.

Nie, nie trzeba. Trzeba sposobu, odpowiedniego nastawienia, strategii, mentora, ludzi, którzy wspierają. Pamiętasz? Firma zaczyna się w głowie. I nie ma sytuacji bez wyjścia. Dlatego teraz zapisuj swój najważniejszy powód, dla którego powstała Twoja firma i lecimy dalej.

ZAŁOŻYŁAM FIRMĘ I CO DALEJ?

I ja wiem, że kiedy po tych początkach na haju nagle zderzasz się z rzeczywistością, która okazuje się mniej kolorowa niż profil na IG, to może zaboleć. Najpierw przychodzi zdziwienie. Bo przecież masz już działalność, masz pierwszych i kolejnych klientów, masz usługi, kanały w mediach, jesteś osadzona w tej sytuacji. Co może zatem pójść nie tak?

Wszystko.

Możesz nie umieć sprzedawać swoich usług.

Albo nie czuć się jak ryba w wodzie, prowadząc media społecznościowe.

Możesz mieć problem z kasą.

Możesz mieć za mało albo za dużo klientów. 

Tak, to ostatnie to też jest problem. Czasem ciężko jest nam odmówić. A to projekt jest zbyt ciekawy, a to klient zbyt interesujący, czasem brak nam pieniędzy i bierzemy zlecenia, jak leci. Różnie to bywa. Są momenty, kiedy zwyczajnie masz dość siedzenia tylu godzin przed kompem i marzysz o tym, by część projektów już się skończyła. Zwłaszcza tych męczących. O rozwiązywaniu współprac, które Ci nie służą, opowiadałam w 220 odcinku podcastu.

Ale może być też tak, że w firmie wszystko będzie szło naprawdę super. 

Klienci będą. Zlecenia będą. Kasa będzie się zgadzała.

A mimo to gdzieś w głębi duszy poczujesz, że jesteś śmiertelnie zmęczona trybem pracy, jaki sobie narzuciłaś. Tak, Ty sama, bo to Twoja firma i Ty decydujesz. I nawet nie chodzi o to, że godzin dużo. Tylko że codziennie dzień świstaka. 

Tak trochę wyglądało moje ostatnie kilka miesięcy. Mam 2 firmy. Mamy fajnych klientów, ciekawe projekty, nie ma na co narzekać. A jednak w którymś momencie poczułam, że utknęłam. Tak mentalnie. Że gdzieś mi się zagubił nadrzędny cel i radość z codziennych działań. Że coś bym chciała zmienić, ale do końca nie wiem, co. 

I najgorsze w tym wszystkim było dla mnie  to, że nie wiedziałam, co ja tak naprawdę chciałabym zmienić. Bo że coś chcę, to wiedziałam akurat bardzo mocno. W pierwszym momencie nie znalazłam też zrozumienia. Masz wszystko, firma się kręci, klienci są, wymyślasz… – to był chyba główny przekaz, jaki słyszałam.

No w sumie trochę tak, ale co zrobić 😉 Jak lubisz w życiu wyzwania, to chcesz ich mieć więcej i więcej. I stabilizacja niekoniecznie jest tym, co tygryski lubią najbardziej. A jako że jednym z moich finansowych archetypów jest Buntowniczka – osoba, która mego szybko nudzi się długofalowymi projektami i w kółko potrzebuje zmiany – nic dziwnego, że pełna stabilizacja, nawet przy zasobnym portfelu przestała mi dawać radość.

KIEDY POZNAĆ, ŻE COŚ JEST NIE TAK W TWOIM NASTAWIENIU DO FIRMY?

Mam wrażenie, że często taka utrata radości z tego, co robisz, jest mylona z wypaleniem, przepracowaniem, stresem. Owszem, niechęć do codziennych działań może wynikać właśnie z tych powodów. I tego, że pracujesz z niewłaściwymi klientami, zarabiasz za mało i nie widzisz sensu w swojej pracy. Długofalowy stres spowodowany byciem niedocenioną, może prowadzić nie tylko do frustracji, ale wręcz do depresji.

Co jednak kiedy wszystko pozornie jest w porządku, a Tobie brakuje tej iskierki, która rozpala przedsiębiorczy ogień?

Jak rozpoznać, że to nie jest wypalenie?

Przede wszystkim kluczem do sukcesu jest poznanie siebie. Ja doskonale wiem, że mój charakter nie wspiera stabilizacji. Że jeśli moja potrzeba działania jest niezaspokojona, jestem w stanie roznieść wszystko, co zbudowałam, w drobny mak i zacząć stawiać na nowo. Z radością, że coś się dzieje.

W tym aspekcie bardzo przypominam mojego szczeniaczka polskiego gończego, który – jeśli nie zapewnisz mu odpowiedniej dawki ruchu, atrakcji, pracy umysłowej – roznosi chatę, przestawia meble (dosłownie, staje się dekoratorką wnętrz), czy przekopuje ogródek w poszukiwaniu rozrywki. 

Jeśli znasz siebie, doskonale wiesz, czy Twoje znudzenie (o zgrozo!) tym, co robisz na co dzień, wynika z przepracowania czy z braku bodźców. Dlatego warto zatrzymać się na moment i zastanowić, skąd takie samopoczucie. Co stało się z tą radością prowadzenia firmy? Czy to klienci mają wpływ na Twój stan? A może raczej powtarzalne czynności lub coś innego?

A może właśnie jesteś typem, który kocha stabilizację i wieczny chaos doprowadza Cię do obłędu? 

Taka autorefleksja w biznesie to mega cenna rzecz.

JAK ODZYSKAĆ RADOŚĆ Z PROWADZENIA FIRMY?

A kiedy już będziesz wiedziała, o co Ci tak bardzo chodzi, zacznij działać. 

Pamiętasz kartkę z Twoim „dlaczego”? Spójrz na nią teraz. Przypomnij sobie, co daje Ci największą frajdę. Wypisz, czego brakuje Ci obecnie w Twojej firmie. Co sprawi, że poczujesz się w niej lepiej. A potem zrób wszystko, by to osiągnąć.

Jeśli szukasz wrażeń, pomyśl, jaki nowy projekt mogłabyś zrealizować. Niekoniecznie biznesowy. Być może większą frajdę da Ci nowe hobby?

Jeśli czujesz, że potrzebujesz stabilizacji, zastanów się, jak możesz ją na nowo osiągnąć. Zapytaj sama siebie, jak chcesz się czuć w swojej firmie. I zrób wszystko, by to osiągnąć.

Może być tak, że nie będziesz w stanie poradzić sobie sama z natłokiem myśli. Być może przyda Ci się pomoc mentora, który na nowo poukłada Twój biznes. Może czas na zmianę strategii, nową usługę, lepszych klientów, podwyżkę cen? Tego nie wiem. 

Ale jeśli chcesz ze mną na nowo odzyskać radość z prowadzenia firmy, dawaj znać.

Pomogę Ci to zrobić. Bez bullshitowego pierdololo. Bez gadania naokoło i malowania trawy na zielono. Nie będę Ci mówić, że możesz wszystko, bo to jeszcze bardziej zniechęca. Pokażę Ci, jak małymi krokami wyjść z impasu. I poukładać wszystko na nowo. 

Jak mogę Ci pomóc? Sprawdź moją ofertę na www.karolinabrzuchalska.pl, a jeśli uważasz ten podcast za wartościowy, jeśli znasz osobę, której może się przydać, puść go dalej. 

One thought on “NUDA CZY WYPALENIE? CO ZROBIĆ, GDY FIRMA NIE DAJE RADOŚCI?”

Comments are closed.