Słowa, które warto mówić zdecydowanie częściej

Jestem fanką słów. Ba mało powiedziane. Mam totalnego fioła na ich punkcie. Książki, newsettery, teksty piosenek – wszystkie składają się dla mnie z słów. Od lat prowadzę dyskusję z moim mężem na temat tego, jak słuchać piosenek. On wyłapuje wszystkie dźwięki. Od delikatnych smyczków skrzypiec, poprzez ostry bas gitary, aż po subtelne dźwięki fletu. Ja nie słyszę ich wcale. Ważne są słowa. Ktoś powiedział kiedyś, że w tekście Iron Maiden w życiu ich nie usłyszę i mogę spokojnie (haha) puszczać je sobie w tle. Tja. Hold my beer. Teksty Ajronów też mają słowa 😉

A jednak są pewne zapomniane wyrazy w słowniku kobiet przedsiębiorczych. I o nich będzie dzisiejszy odcinek.

Jeśli wolisz słuchać niż czytać:

 I tak jak jednak wielką fanką słów jestem, tak bardzo trudno było mi wprowadzić do mojego słownika (szczególnie tego przedsiębiorczego) dwóch z nich: „nie” i „wystarczy”.

A to jedne z najważniejszych, których warto się nauczyć asap.

Tymczasem…

JAK DZIAŁA MÓZG PRZECIĘTNEJ PRZEDSIĘBIORCZYNI

Zazwyczaj w dwóch trybach: Kto jak nie ja! oraz Pewnie, nie ma problemu.

Niezależnie od tego, czy chodzi o pracę wieczorami, w Twoim czasie wolnym, czy o odebranie arcyważnego telefonu akurat, kiedy wybierasz się z dzieckiem do parku.

Przyznaj sama, ile razy plułaś sobie w brodę, bo nie tak miał Twój biznes wyglądać? Nie miało być stresu, zarwanych nocy, bolących pleców (mnie permanentny ból barku zatruł życie na pół roku), palących spojówek czy wkurzonego spojrzenia męża, kiedy kolejny wieczór kulisz się nad klawiaturą laptopa, bo klient zmienił koncepcję.

Ile razy w tych sytuacjach wyrzucałaś sobie, że powinnaś odmówić. A jednak tego nie zrobiłaś. Bo świat (i rodzice) wmówił Ci, że grzeczne dziewczynki są empatyczne i myślą o potrzebach innych. A swoje stawiają na samym końcu, żeby nie wyjść na egoistki. Tak tylko dopowiem. I dlatego słowo „nie” pewnie jest mocno wyszarzone w Twoim słowniku. Mam rację?

Podobnie jak jego brat „wystarczy”. 

Nie zliczę, ile razy miałam ochotę powiedzieć, że dość. Że już nie chcę tej współpracy. Że enough, nie dam sobie wchodzić na głowę. A potem jeszcze tylko ten ostatni raz zmieniałam zdanie.

KLIENCI CZUJĄ, ŻE SIĘ WAHASZ I RZADKO MÓWISZ NIE

Serio. Oni są czasem jak małe dzieci. Jak dwulatek, który testuje Twoją cierpliwość i stale przesuwa granice. Jak mój szczeniak, który doskonale wie, że pańcia pozwoli spać na kanapie, ale jak pan idzie, to trzeba się szybko chować pod łóżko.

Klient doskonale wyczuwa, na ile może sobie z Tobą pozwolić. Dlatego to od Ciebie zależy, czy będzie przestrzegał Twoich granic czy nie. Czy piąty wieczór z rzędu będzie Cię stalkował wiadomościami na Messengerze, czy może napisze „Wiem, że jest weekend, wrzucam to na poniedziałek”.

Klienci respektują te granice, których Ty sama przestrzegasz. I przesuwają te, w których bramki są ruchome.

JACY KLIENCI RESPEKTUJĄ TWOJE GRANICE 

Oczywiście nie wszyscy i nie zawsze.  Są też tacy, których kultura pracy i szacunek do drugiego człowieka są przeogromne. To ci, którzy widzą w Tobie partnera, nie wyrobnika.

Ci, którym wystarczy powiedzieć coś raz i oni to pamiętają. 

Ja nazywam ich klientami premium. Bo jakość pracy z nimi jest naprawdę najwyższa. Zero stresu, partnerskie warunki. To są osoby, którym bez problemu podasz palec, bo wiesz, że nie urżną Ci zaraz całej ręki do łokcia. 

Problem jest taki, że… znalezienie takich współprac zależy w dużej mierze od Ciebie. I od tego, jak często mówisz „nie” i wystarczy”

JAK ZACZĄĆ PRACĘ Z KLIENTAMI, KTÓRZY ROZUMIEJĄ SŁOWA „NIE” I „WYSTARCZY”

Zacznijmy od tego, że najczęściej są to osoby, które tych słów również używają. Tak, to takie proste. Dużo łatwiej jest nam bowiem respektować czyjeś granice, jeśli sami mamy je mocno zarysowane.

Taki klient rozumie, dlaczego mówisz „nie”. I nie obraża się. Nie strzela focha. Nie odchodzi do konkurencji. Nie ma pretensji, kiedy masz weekend dla rodziny, bo sam też nie pracuje w poniedziałki. Urlop jest dla niego rzeczą świętą. Jeśli będzie Ci zawracał głowę w jego trakcie, to znak, że naprawdę wali się i pali. 

I wbrew pozorom takich klientów wcale nie ma tak mało. Ale żeby do nich dotrzeć, trzeba samemu zrozumieć, co jest dla Ciebie ważne. Stawiając granice, pokazujesz światu pewną postawę. A to jasny sygnał, że ci, którzy jej nie akceptują, nie mają czego u Ciebie szukać.

Nauczenie się asertywności nie jest proste.

Odpuszczanie również nie.

Ale wierz mi, zdecydowanie warto o te dwie rzeczy zawalczyć, jeśli chcesz mieć lepszą jakość pracy i życia.

Na koniec mała przypominajka. Dziś o 9 rano startuje bezpłatny trening online „Dlaczego nie pracujesz z klientami premium. (Naga prawda) i jak to zmienić”. Możesz wciąż wskoczyć na listę osób, które otrzymają ode mnie link do nagrania >> klikaj link!

Do następnego razu.