W poprzednim wpisie opowiadałam Ci o tym, dlaczego zdecydowałam się wspierać kobiety w ich rozwoju i zmianie ścieżki zawodowej. Możesz się zastanawiać, czy od samego początku wiedziałam, co chcę robić w życiu. Absolutnie nie. Moje pomysły na własną karierę zmieniały się tak, jak zmieniamy dziś maseczki. Szybko i bez zastanowienia. Jak zatem w końcu odkryłam sposób na to, co chcę robić w życiu? Posłuchaj…

Kiedy byłam jeszcze w liceum, marzyłam o wielu zawodach. Tak naprawdę to, co chciałam robić w życiu, zależało od książki, którą aktualnie czytałam. Chciałam więc zostać pisarką, historykiem sztuki (dzięki Thorze, że ten pomysł odbiegł w siną dal! Historia i ja to nie jest najlepsze połączenie), dziennikarką, detektywem i dżokejem, biorącym udział w Wielkiej Pardubickiej. I oczywiście wygrywającym o trzy długości przed wszystkimi. Co ciekawe, nigdy nie ciągnęło mnie w kierunku nauk ścisłych. Chemia, matematyka, fizyka… no owszem były jakieś kwanty i kwarki, ale ta wiedza pozostanie chyba na zawsze poza moim zasięgiem.

Jedno wiedziałam na pewno. Nie zrezygnuję z pisania. Nieważne w jakiej formie, ale pisać będę zawsze. Dlaczego więc nie zdecydowałam się na studia dziennikarskie? Chyba tylko dlatego, by nie musieć się uczyć historii. I dlatego, że moja ulubiona polonistka z podstawówki (świetna reporterka swoją drogą) zawsze powtarzała, że aby być dziennikarzem, wcale nie trzeba skończyć studiów w tym kierunku. Uwierzyłam jej. I rzeczywiście przez pół roku pracy w portalu internetowym przekonałam się, że pisać każdy może. Jeden co prawda lepiej, inny trochę gorzej, ale mnie po dziś dzień idzie całkiem. 

Mój romans z pisaniem trwa od ponad 30 lat…

Prawdą jednak jest, że pisania samego w sobie nie traktowałam jako zawodu, którym mogłabym zarabiać na życie. Sama nie wiem dlaczego. Może z obawy, że uczynienie zawodu z pasji, zabiłoby we mnie frajdę i zabrało przyjemność tworzenia tego, na co mam ochotę. Pisanie pod przymusem, to nie lanie wody i wymyślanie historyjek okraszonych szczyptą ironii i nutką sarkazmu.

Kiedy więc postanowiłam założyć działalność, wiedziałam, że będę pisać, ale nie oprę na pisaniu trzonu swojej firmy. I dobrze się stało. Pisanie bowiem wspiera moją działalność, ale nie odbiera mi przyjemności. Po drodze natomiast odkryłam w sobie pasję, którą wciskałam butem w podłogę od podstawówki (Będę nauczycielką, będę stawiać same dwóje!) – przyjemność z dzielenia się wiedzą. 

Co się dzieje, gdy człowiek-checklista zabiera się za działanie

Moim sposobem na życie na wiele długich miesięcy stała się wirtualna asysta. Odkryłam ten zawód na przełomie lat 2016/2017 i wiedziałam już, że będzie to moja trampolina do kariery, wolności i pracy na własnych warunkach.

Pół roku zajęło mi przebranżowienie się, zbudowanie poduszki finansowej, wzmocnienie pewności siebie oraz… porzucenie etatu. Początkowo miałam poczucie, że skaczę na główkę do basenu bez wody. Szybko jednak okazało się, że wcale nie muszę pływać, kiedy mogę latać. 

Plan działania miałam ustalony z góry i to na kilka najbliższych miesięcy. Niewiele się zastanawiając, zabrałam się za jego realizację. A potem, w dużej mierze dzięki mojej mentorce, zaczęłam wdrażać w życie hasło Dream big.

Po kilku miesiącach wiedziałam już doskonale, że na wirtualnej asyście się nie skończy. Że chcę więcej. Że chcę pomagać kobietom takim jak ja, które przez lata czekały „na swoją kolej”, dla których wszystko inne i wszyscy inni byli ważniejsi i które w końcu zdecydowały się zawalczyć o swoją wolność zawodową i finansową.

W 2018 roku napisałam książkę „Rzuciłam pracę i co dalej”, w której dzielę się moim sposobem na to, jak skutecznie przygotować się do przejścia z etatu na własną działalność. Skoro ja dałam radę, inne osoby też mogą tego dokonać! Wierzyłam w to od zawsze i nie pomyliłam się. Moją książkę przeczytały już setki kobiet (i mężczyzn też!) I dzięki wskazówkom w niej zawartym, podążają wspaniałą ścieżką za marzeniami.

A ja mam ogromną satysfakcję, że mogę im w tej drodze towarzyszyć.

Jak odkryłam sposób na to, co chcę robić w życiu?

Myślę, że mimo wszystko wiedziałam o tym od zawsze. Stąd skończone studia pedagogiczne, uprawnienia do nauczania, szereg skończonych kursów i podyplomówka z PR-u. Chcę pomagać innym. Być wsparciem. Chcę widzieć, jak w oczach innych zapala się ten płomień, gdy czują, że mogą więcej. Gdy ich marzenia się spełniają.

Oczywiście, że nie skończyło się na książce. To był dopiero początek tej pięknej przygody. W ślad za nią pojawiły się kursy, grupa na Facebooku oraz programy indywidualnego i grupowego wsparcia. Mów, co chcesz, ale kiedy robisz w życiu to, co daje Ci radość, to największa nagroda. Przekonuję się o tym codziennie.

W kolejnych wpisach opowiem Ci, jak przełożyć marzenia na działanie i realizować swoje plany skutecznie.

A czy Ty już wkroczyłaś na tę ścieżkę zawodowej wolności?