Ile kosztuje budowanie marki osobistej w sieci? Miliony monet. Albo nic. O tym nie mówi się głośno. A przynajmniej nie za często. A także o zaskakujących, czasem oburzających propozycjach, które aktywnie budujące swoją markę przedsiębiorczynie otrzymują w zamian za swoją aktywność. W dzisiejszym odcinku podcastu kilka słów o tym, czego nie robić, gdy korzystasz z bezpłatnego wsparcia ekspertek online. Oraz jak się zachować, gdy jesteś taką ekspertką. Bez presji oczywiście. Gotowa na odcinek? To zapraszam serdecznie.

Trochę się zastanawiałam, zanim zdecydowałam się nagrać ten podcast. Skłoniły mnie do tego nie tylko maile, które sama otrzymuję, ale też wiadomości od innych ekspertek, które zareagowały na moje stories na Instagramie. Opowiadałam w nim o sytuacji, która przydarzyła mi się ostatnio…

Jeśli wolisz słuchać niż czytać:

W ciągu ostatnich 10 dni osoby zapisane na moją specjalną listę mailową (zainteresowanych kursami premium) miały dostęp do 90-minutowego treningu online. W czasie, kiedy czekały na dostęp do szkolenia (około 5 dni), oraz przez kolejne 5 po udostępnieniu linka do nagrania, dostały ode mnie kilkanaście długaśnych jak ogon węża maili z dodatkowymi wskazówkami, analizą case study, wskazówkami, co robić, a czego unikać, kiedy starasz się o pracę z klientami online. W kilku ostatnich mailach dodatkowo zapraszałam na moje najnowsze 3-miesięczne warsztaty online „Klienckie espresso”.

BEZPŁATNE MATERIAŁY JAKO WSTĘP DO DUŻEGO PROGRAMU

Jeśli dobrze się wsłuchałaś, możesz szybciutko policzyć, że bezpłatny 90-minutowy trening online był dostępny przez nieco ponad 6 dni. Tak naprawdę udostępniłam go równo na tydzień, wliczając weekend – co w tej historii ma znaczenie.

Jeśli działasz w sieci nie od wczoraj, wiesz, że tego rodzaju treningi – naładowane często wiedzą i inspiracją po kokardę – są elementem lejka sprzedażowego dużego programu. Tak też było w moim wypadku. Dodam tylko, że przygotowanie takiego treningu nie trwa 5 minut. To lata zdobywania wiedzy i doświadczenia (kto by liczył), długie godziny, w trakcie których przygotowujesz trening, wpasowujesz wiedzę z niego w lejek, sprawdzasz, co jest najbardziej potrzebne odbiorcom. Potem przychodzi czas nagrania. By powstał 90-minutowy materiał, musisz poświęcić minimum 3 godziny. A najczęściej znacznie, znacznie więcej. Kolejny etap to obróbka filmu, jego przygotowanie do publikacji. Celowo nie wspominam tu o takich elementach, jak przygotowanie strony zapisu, maili, strony sprzedażowej, treningu, reklam, postów w sieci, nagrań wideo do reklam i tak dalej. Tego nie widać. Widać 90-minutowe nagranie. Czyli nic takiego. Siadasz, nagrywasz, puszczasz, jest.

Każda z nas, która choć raz przygotowywała taką kampanię dla siebie czy dla klienta wie, że cała otoczka dookoła treningu (lub webinaru) to dobrych kilka godzin pracy. A jeśli chcesz to zrobić porządnie – kilkadziesiąt. Przeliczając na godziny pracy – możesz spędzić bite dwa tygodnie na tworzeniu i przygotowaniu 90-minutowego treningu. Specjalnie dla Ciebie policzyłam ten czas – mnie przygotowanie wszystkich materiałów zajęło 40 godzin.

CZEGO NIE PROPONOWAĆ TWÓRCOM INTERNETOWYM

Takie kampanie przygotowuje każdy, kto prowadzi webinary. Serio to nie jest tak, że wpadasz na godzinkę przed kamerę, coś tam pogadasz i finito. A jednak kiedy rozmawiałam po wspomnianej publikacji posta na Instagramie z innymi ekspertkami, okazało się, że wiele osób ma dokładnie taki obraz naszej pracy. Tak, pracy. 

I w związku z tym nie ma żadnych skrupułów, by pisać wiadomości w stylu:

Ej, jak już zebrałaś te materiały, to podrzuć mi je. Nie będę musiała się męczyć z szukaniem.

albo:

Nie zdążyłam obejrzeć. I tak nic od Ciebie teraz nie kupię, ale udostępnij mi to nagranie. Przecież i tak dawałaś je za darmo, to co ci szkodzi.

albo:

Mogłaś o mnie wspomnieć w tym newsletterze. Dlaczego nie poleciłaś moich usług?

Nie wiem, czy to czujesz. Dla mnie każda z tych wiadomości jest mocno nie na miejscu. Nie składaj takich „propozycji”. Dlaczego? Bo są zwyczajnie obraźliwe. Wykazujesz tym samym kompletny brak szacunku dla pracy innych osób. Pracy, którą one często wykonują za darmo.

MARKA OSOBISTA – O TYCH KOSZTACH CZĘSTO NIE MÓWI SIĘ GŁOŚNO

Przyjęło się, że kiedy budujesz markę osobistą online, wykonujesz pewien szereg czynności. O tym, czy powinno się tak robić, za chwilę.

Jestem jednak pewna, że niejeden raz słyszałaś o tym, by pokazywać innym, co robisz. Pokazywać swoją wiedzę, ekspertyzę, być dostępną, odpowiadać na pytania, dzielić się wiedzą.

I tak każda z ekspertek i każdy z ekspertów tworzy bloga, nagrywa podcast (mój ma ponad 100 godzin!), prowadzi wielogodzinne webinary, live’y, publikuje w sieci. Jest dostępny. Za darmo. Tak, robi to po to, by potem coś sprzedać! Choć z tym też różnie bywa, bo nieraz słyszałam historię ekspertek, które LATAMI dzieliły się wiedzą, a kiedy zaczęły sprzedawać swoje produkty, słyszały oburzone głosy. Że jak to, tyle czasu było za free, a teraz trzeba płacić???

Ano tak. Promowanie, budowanie wizerunku to PRACA. Trudna, czasem niewdzięczna, wymagająca cholernej dyscypliny, wyczerpująca. I niepłatna. Kiedy budujesz markę, często poświęcasz na to co najmniej pół etatu miesięcznie. A często więcej. Co więcej, w dzisiejszych czasach pokazujesz nie tylko swoją wiedzę. To często za mało, by sprzedać.

Ludzie lubią emocje — krzyczą guru marketingu. – Chcą poznać prawdziwą osobę. Chcą poznać ciebie, jaka jesteś naprawdę! Pokaż im, że jesteś autentyczna.

I tak pokazujemy nie tylko to, co potrafimy. Często pokazujemy też dom, dzieci, gdzie jedziemy na wczasy i co mamy na talerzu. Niektórzy idą dalej i pokazują sale szpitalne, porodowe, bolesne rozstania z facetami. Nie ma tematów tabu. Wszystko po to, by za jakiś czas usłyszeć: Ale jak to, było za darmo, a teraz chcesz pieniądze… 

Wiem, że obserwując media społecznościowe, przestałyśmy to już zauważać. Dopadła nas znieczulica na to co widzimy. Ale czy na pewno chciałabyś zaprosić 10 k followersów na wakacje? Albo milion obserwatorów na salę porodową?

A ludzie tego oczekują… chcą emocji, chcą byś była prawdziwa…

Tak, dokładnie to usłyszysz, kiedy postanowisz budować markę osobistą online.

GDZIE JEST GRANICA I JAKI JEST KOSZT?

I teraz, żeby nie było. Każdy podejmuje decyzję o tym, co chce pokazać osobiście. 

Jesteśmy dorośli. Nikt nikomu niczego nie narzuca. Ty sama decydujesz o tym, co ma się znaleźć w Twoich mediach. Albo jak często i w jakiej formie chcesz tam być. Są konta eksperckie, na których nie uświadczysz grama prywaty. Są rodzice, którzy w życiu nie pokazali swojego dziecka. I jakoś z tym żyją 😉

Masz prawo więc sama stawiać granice.

Tak samo jak każda ekspertka, która tworzy online, ma prawo powiedzieć:

Robię to dla pieniędzy.

No hej, przecież my tak zarabiamy na chleb. Oczywiście, że część wiedzy dajemy ku inspiracji za free. Ale nie oburzaj się, że jest oferta płatna. Że coś, co przez tydzień było za darmo, teraz kosztuje pieniądze. Nie znalazłaś przez 7 dni 90 minut na obejrzenie treningu online? Najwyraźniej nie był dla Ciebie tak ważny.

Powiem Ci, jak to wygląda na moim podwórku. W zeszłym roku zainwestowałam ponad 15 k złotych w szkolenia, kursy, zagraniczne programy szkoleniowe, kolejne studia. Kiedy podsumowałam tę kwotę, sama złapałam się za głowę. Rozwijając swoją wiedzę, nie zdawałam sobie sprawy z tego, że zainwestowałam aż tyle. 

Obecnie buduję i współtworzę 4 marki online. Ta wiedza po prostu jest mi potrzebna. Ale by ją zdobyć, poświęcam wieczory, wolne popołudnia, czasem weekendy (dokładnie co drugi, bo tak mam zjazdy na studiach). Nie narzekam – sama wybrałam taką drogę.

Tylko czasem, kiedy dostaję maila o treści wspomnianej wyżej, opadają mi witki.

I innym twórcom też. Bo budowanie marki, pogłębianie wiedzy, dzielenie się nią – to ciężka praca. Nie bez powodu marketing w wielu firmach jest najbardziej zaniedbanym obszarem. Wymaga w pip czasu, dużo nakładów finansowych, a realnego zwrotu możesz czasem spodziewać się po… kilku latach. 

Dlatego błagam, jeśli jesteś ekspertką – szanuj siebie i swoją pracę. Nie bój się asertywnie powiedzieć „nie”.

A jeśli stoisz po drugiej stronie barykady – doceń, ile wiedzy dostajesz bezpłatnie w sieci. I nie oburzaj, kiedy ktoś powie:

Warsztaty ze mną kosztują 2000 złotych.

Nie, nie odbiła mu palma 😉 

PS Pod koniec lutego ruszają moje 3-miesięczne warsztaty „Klienckie espresso” – konkretny i intensywny szot wiedzy na temat klientów premium, tworzenia oferty specjalnie dla nich, pozyskiwania zleceń i mindsetu, który wspiera takie działania. Chcesz wiedzieć więcej, zajrzyj na >> STRONĘ.