Biznesowe mity i kłamstewka bardzo nam mieszają w głowie. Tegoroczna majówka. Jak się człowiek dobrze postarał i wziął raptem 3 dni urlopu, mógł mieć nawet 9 dni wolnych! Hola, hola. Nie tak prędko. To działa, ale… jak jesteś na etacie. Kiedy prowadzisz działalność, ta matematyka już nie jest Twoim sprzymierzeńcem. „Co ty gadasz, Karolina. Jestem sobie sterem, żeglarzem, okrętem. Mogę mieć wolne, kiedy mi się podoba.” Możesz. Ale musisz się mierzyć z konsekwencjami. To się nazywa odpowiedzialność. W 247 odcinku podcastu opowiem Ci o tych wszystkich biznesowych mitach i kłamstewkach, które często powtarzamy z pokolenia na pokolenie, a w które bardzo, ale to bardzo chciałam wierzyć. Zapraszam serdecznie.
W swoim przedsiębiorczym życiu zrobiłam wiele eksperymentów. W większości nieudanych. Wierzyłam w biznesowe mity i kłamstewka, podawane często gęsto w sieci, bo jest w nie łatwo wierzyć. I bardzo tego chcemy, serio. Przynajmniej ja chciałam.
Patrzyłam na te kolorowe instagramowe obrazki, na te sukcesy jednej nocy, na te magiczne polecenia przez kogoś znanego, które w ciągu pięciu minut z nikomu nieznanego żuczka robią z Ciebie eksperta. Na te miliony na pierwszej kampanii w sieci. Work-life balance. Na urlopy w środku tygodnia i też tak chciałam! Niestety, rzeczywistość nie zawsze jest w cukierkowych kolorach.
A potem przychodzi moment, że człowiek zastanawia się, co do cholery jest z nim nie tak? Gdzie to wolne, sława i pieniądze? Spokojnie. Wszystko jest z Tobą w porządku. Po prostu sukces z reguły tak nie wygląda.
Jeśli wolisz słuchać niż czytać:
Żeby nie było. Nie mówię, że takie rzeczy się nie zdarzają i że są niemożliwe. Że nagle nie zostaniesz dostrzeżona, Twój geniusz odkryty, a klienci będą sobie Ciebie wyrywać z rąk jak gacie na promocji w Lidlu. To jest możliwe, oczywiście. Ale statystycznie rzecz biorąc, szanse że przydarzą się Tobie, są jak wygrana w totka. A przynajmniej na początku prowadzenia firmy. Chociaż potem też. No serio, upadek marzeń bywa bardzo bolesny i z bardzo wysokiego konia.
W dzisiejszym odcinku opowiem Ci bardzo szczerze o tym, co u mnie nie zadziało. Choć wg wszystkich znaków na niebie i ziemi powinno. No bo w końcu u innych niby się te rzeczy sprawdzały. Jakie? Zaraz Ci opowiem. I powiem też, jakie są biznesowe mity i kłamstewka oraz jak sobie poradzić z poczuciem winy, porażki i beznadziei, jeśli u Ciebie jest podobnie.
Zacznijmy od tego:
SKĄD BIORĄ SIĘ BIZNESOWE MITY I KŁAMSTEWKA
No wiadomo, że z sieci. Są jak urban legend o dzieciach porwanych w centrum handlowym i odnalezionych w toalecie z wyciętą nerką. Idę o zakład, że masz znajomą, która ma znajomą, a ta z kolei koleżankę, której córce czy synowi to się przydarzyło, prawda? Podobnie dzieje się w biznesie. Biznesowe mity i kłamstewka mnożą się jak króliki. Są w końcu ludzie, którzy odnoszą sukcesy. Są tacy, którzy zarabiają wielkie pieniądze. Niektórzy nawet mają przy tym work-life balance i urlopy 10 razy w roku.
Ale znów… statystyka. Jest to raczej mniejszość niż większość. I to taka mniejszość, która na to wszystko zapracowała. I jak już zapracowała i porzuciła kilkanaście godzin pracy dziennie, to teraz może mówić o balansie i roli odpoczywania. A pieniądze wcale nie są ważne. Wcześniej jednak często gęsto zaliczyła upadki, spadki, wypalenie i inne cuda na kiju.
Ale powiedz, czy nie fajnie jest wierzyć w to, że da się zbudować biznes z lekkością, bez wysiłku, że samo przyjdzie, starczy afirmować?
No fajnie, wiadomo. I da się z lekkością. Da się bez wysiłku. Ale ze sprytem i często po wielu próbach i błędach. I wielu eksperymentach. Nieudanych projektach. Doświadczeniach, które trzeba zaliczyć, żeby w końcu rozpracować ten system.
I niestety bardzo często jest to wybór pomiędzy „lekko i bez wysiłku” a „szybko i efektywnie”.
BIZNESOWE MITY I KŁAMSTWKA – MOJE ULUBIONE TOP 5
A zatem do brzegu, Karolina, do brzegu. Lecimy z tą piękną listą rzeczy, w które sama uwierzyłam.
W sumie to zastanawiam się, od czego zacząć, bo tych rzeczy jednak było sporo. Pozwolisz więc, że niekoniecznie będzie chronologicznie, wg lejka i co tam jeszcze. Bez stopniowania również. Po prostu zobaczmy, co też tu się urodziło.
#1 Możesz mieć wolne, kiedy Ci się podoba
O rany, jaki to jest mit! I to taki, w który najbardziej chcemy wierzyć. Niezależnie od tego, czy prowadzisz firmę lat 5 czy 5 miesięcy, są chwile, kiedy tego wolnego nie weźmiesz. Mimo że bardzo Ci się podoba. I pracujesz w weekend, po godzinach, czasem na urlopie. I wiesz, że z poziomu mentalnego, z poziomu zdrowia psychicznego to jest zwyczajne złe. Ale masz takie, a nie inne warunki. I albo się na nie godzisz, albo nie.
Zauważ, ile osób przed majówką, urlopem, czy innym wolnym krzyczy, że teraz chili, teraz odpoczywamy, relaks, odkładamy media społecznościowe na bok, to czas dla rodziny, reset głowy, bla, bla, bla… a potem na ich socjalach pojawiają się starannie zaplanowane posty na cały ten czas. A oni komentują, bo algorytm to lubi.
Sama tak robiłam. Przed każdym urlopem miałam zaplanowane podcasty, newslettery, posty. Potem już sobie tylko „na luzie” (czytaj: kilka razy dziennie) zaglądałam do sieci. Odłączenie się od mediów? No nie, przecież to zasięgi spadną.
Czy dziś zaglądam do social mediów, kiedy mam wolne? Pewnie. Ale nie po to, by podbijać zasięg. Co zresztą widać, często leci na pysk. Zaglądam, kiedy mam na to ochotę. Kiedy mam czas. I biorę na klatę, że te miliony Polaków nie zobaczą mojego starannie zaplanowanego posta z wypielęgnowanym nagłówkiem. Trudno. Ale chociaż przeczytam 3 książki w weekend.
#2 Sposób, który działa u każdego
Nie ma czegoś takiego, jak uniwersalna metoda, która na 100% sprawdzi się u każdego. Przykro mi. To są właśnie biznesowe mity i kłamstewka. Dlaczego? Bo ludzie są różni, mają różne grupy docelowe, różną charyzmę, poziom energii, whatever.
I nie istnieje przepis doskonały.
Swego czasu uwierzyłam co najmniej kilka razy w tę „prawdę”. Tylko webinary, tylko rolki, newsletterem sprzedasz wszystko, musisz iść w Jutjuby, rolki, stories, srories. No nie. To, co musisz (no przykro mi, ale tak jest, też nie lubię tego słowa), to przetestować wiele rzeczy i sprawdzić, co zadziała u Ciebie.
W jakim formacie sprzedażowym sprawdzisz się najlepiej? Może to będzie cold mailing, może networking na LinkedInie, może wypasione maile co tydzień, a może właśnie roleczki. Jedno jest pewne – Ty musisz czuć się w tym formacie dobrze. I dostosować go do siebie, swoich warunków, potrzeb, okoliczności przyrody.
Po latach pracy stwierdzam, że mnie najbardziej jest po drodze z pracą 1:1 z mentorem. Żadne tam procesy grupowe, kursy solo czy inne. Tylko szybka i precyzyjna praca dopasowana do moich potrzeb. Że droższa? No tak. Ale skuteczniejsza, przynajmniej dla mnie. I efektywnie finansowo wychodzi na to samo co inwestowanie w kilka(naście) różnych procesów.
Nie bój się więc eksperymentów i znajdź swój format. Za pracę z mentorem możesz też zapłacić w ratach. Jak za 4 inne kursy, które będziesz musiała skończyć, by dojść do tego samego. A potem jeszcze wdrożyć to w życie.
#3 Da się zbudować społeczność i sprzedawać bez mediów społecznościowych, jeśli działasz online
To jest mit z kategorii tych, które bardzo, bardzo chciałabym (i nie tylko ja), by były prawdą. Bo jest cała rzesza osób, które nie chcą się afiszować swoją codziennością, którą mierzi pisanie postów, nagrywanie rolek, wyskakiwanie ludziom z lodówki. Które nie widzą w tym sensu. Chciałyby być docenione za swój intelekt, wiedzę, ekspertyzę.
Niestety. Dzisiejszy świat w tym zakresie nie pozostawia nam złudzeń. Wolimy oglądać w sieci tonę śmiesznych filmików z psami rasy husky w roli głównej (serio, jeśli jeszcze ich nie widziałaś, koniecznie sprawdź – husky to stan umysłu), niż kolejną rolkę o tym samym. Tyle tylko, że jest to jeden z tych sposobów na budowanie zasięgu, marki i czego tam jeszcze, który podobno najlepiej działa.
Podobno, bo idąc za radą różnego rodzaju guru, którzy znają się na swoim fachu, robiłam tego rodzaju eksperymenty. 30 rolek w 30 dni. 60 postów w miesiąc. Codziennie minimum 5 stories. Urobiłam się po łokcie. A efekt? Nie jestem aż tak zabawna, charyzmatyczna, słodka, jak te osoby, u których to daje efekt. Patrz punkt 2: u mnie to nie działa.
I teraz fajnie jest uwierzyć, że da się bez tego wszystkiego. Bez kończenia szkoły aktorskiej, filmowej i montażu w jednym. Ale prawda jest taka, że jak działasz online, to nie da się sprzedawać i budować społeczności w 100% bez mediów. Owszem, nie musisz być w każdym. Ale to jedno, w którym będziesz obecna, niezależnie od tego, czy będzie to Instagram, LinkedIn, Facebook, czy fajny newsletter, będzie Ci potrzebne.
Chociażby do tego, by zrobić w nim reklamy. No serio, nie da się sprzedawać bułek, nie piekąc bułek. A przynajmniej nie na dłuższą metę.
#4 Jeśli ona dała radę, to ja też dam
Guzik prawda. Znaczy fajnie w to uwierzyć, bo to podbija naszą sprawczość. Ale niestety. To, że Curie-Skłodowska odkryła rad, nie oznacza, że ja też bym potrafiła.
Żeby Ci to jeszcze lepiej zobrazować. Miałam kiedyś epizod pracy w MLM-ie. Z zewnątrz wyglądało to pięknie, prosto, kolorowo. Od środka? O mój Thorze. Totalnie, ale to totalnie nie dla mnie. Pokazywanie swojego życia na każdym kroku, szeroki uśmiech przyklejony do twarzy, mówienie, jakie to proste i łatwe, choć doskonale wiedziałam, że dla mnie wcale nie. Bo ja tak nie kocham ludzi, bo nie lubię zagadywać obcych, bo jeśli mam coś komuś polecić, to muszę tego kogoś lubić i znać.
I patrzyłam na moje koleżanki z zespołu. Na ich sukcesy i awanse. I wyrzucałam sobie, jak ogromnym jestem nieudacznikiem, że ja nie umiem w najprostszy biznes świata.
Nie wierz w to, że jeśli ktoś coś zrobił, to Ty też jesteś w stanie zrobić to samo. To znaczy w teorii, tak. I nie chodzi mi tu o podcinanie Ci skrzydeł. Chodzi o realną ocenę swoich możliwości. No nie nauczysz ryby wspinać się po drzewach. Bardzo mi przykro.
#5 Możesz pracować, z kim chcesz
Możesz, ale ma to swoje konsekwencje. I tu akurat trzeba mieć tego świadomość. Nie jestem przekonana, czy jest to mit, półprawda, czy kłamstwo, bo akurat w ten konkretny punkt wierzę. Mogę pracować, z kim chcę. I nie pracować z osobami, z którymi pracować nie chcę. Prawda jest jednak też taka, że skutek tego wyboru może być bolesny.
Czasem masz klienta, z którym naprawdę przestało Ci być po drodze. Albo takiego, z którym nigdy nie było. Trudnego, marudnego, toksycznego. I w normalnych warunkach w życiu nie zgodziłabyś się na pracę z nim. Tyle tylko, że przynosi Ci 1/3 Twojego budżetu i rezygnacja ze współpracy z nim w pewnym okresie prowadzenia firmy jest po prostu nieopłacalna.
Normalnie powiedziałabyś mu „sajonara”. Ale jeszcze nie teraz. Nie, dopóki nie odbudujesz portfela klientów na tyle, by mieć backup. Więc tak, możesz pracować, z kim chcesz. Ale pamiętaj o konsekwencjach.
PODSUMOWANIE – BIZNESOWE MITY I KŁAMSTEWKA
Piąteczka. Pięć mitów, które przygotowałam dla Ciebie na dziś. Jest ich pewnie z tona więcej, ale nie chcę nikogo dołować. Clue tego odcinka jest takie, że trzeba naprawdę używać głowy, kiedy budujesz firmę. Nie wierzyć, we wszystko, co słyszysz. Kwestionować, testować, podważać jedyne słuszne prawdy.
I znaleźć w sobie odwagę do tego, by to zrobić. Łatwiej jest, kiedy masz już rozkręcony biznes i doskonale wiesz, co Ci służy, a co nie. Ale i wtedy można wpaść w różne pułapki, kolorowe obietnice. Wierzę jednak, że masz tę moc i zdolność oceny, co jest dla Ciebie najlepsze. Z kim chcesz iść po więcej, czy w ogóle tego chcesz. I znaleźć ludzi, którzy będą dmuchać w Twoje skrzydła.